9 października 2010

Za każdym razem dawała sobie zrobić to samo. Wykorzystać i zostawić. Chociaż bardzo tego nie chciała, bo przecież ciągle szukała tej jedynej, wspaniałej miłości.
Wystarczyło obiecać jej, że nie jest się takim, jak inni, że to kobiety są dla nich złe, nigdy oni nie byli źli dla kobiet. Wystarczyło karmić ją pięknymi słowami, pokazać, że zależy, udawać, że nie chce się miłości, wystarczyło, że mężczyzna powiedział jej, że boi się w niej zakochiwać, a ona od nowa wierzyła w człowieczeństwo facetów i przytulała ich do swojej piersi i pozwalała się całować.
Chociaż nie zawsze tak samo się zaczynało, to zawsze identycznie się kończyło. On uciekał z jej mieszkania po upojnej nocy, zmieniał numer telefonu, albo nigdy już nie dzwonił. Nie widywała ich potem. Tylko jak zawsze, w tym samym miejscu pod oknem w swojej sypialni siedziała zapłakana z kotem na kolanach. Paliła mnóstwo papierosów, truła się, wymiotowała, spała, spała, spała. Znowu paliła mnóstwo papierosów i piła mnóstwo wódki. Ale nigdy nie potrafiła zapomnieć swojej porażki. Chyba, że nadchodziła kolejna...

6 października 2010

Okazało się, że nie Gośka nie była tak durna, jak myślałem, że jest.
Sprawiała wrażenie nieposkładanej, słodkiej idiotki. Słodkiej na pewno, potrafiła tak ułożyć się na krześle, że nikt nie mógł oprzeć się żeby na nią spojrzeć, pięknie chodziła, tańczyła, pięknie paliła papierosy i pięknie się uśmiechała. Miała wzrok ponętny i zachęcający, ale rozmowa z nią nie była interesująca. Ciągle musiałem jej coś tłumaczyć, nie miała własnego zdania na żaden temat, nie wiedziała czy film jej się podobał, czy nie. Nie mogłem jednak z niej zrezygnować. Była piękna! Wszyscy się za nią oglądali, a seks z nią był cudowny! Była idealną panią do towarzystwa, lubiła poznawać nowych ludzi, oczarowywała ich swoją gracją i sposobem bycia.
Nienawidziłem za to się za nią wstydzić. Nie miała zielonego pojęcia o świecie i o sprawach oczywistych. Denerwowało mnie to. Była dobra do pochwalenia się, ale nigdy nie była dobra do rozmowy. Coraz bardziej zaczynało mnie to denerwować. Nie potrafiła chociaż zmyślać, że ma własne zdanie? nie wiem.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy po pierwszej wspólnej nocy, poranku i popołudniu u mnie w mieszkaniu Gosia okazała się niezwykle inteligentną i sprytną kobietą. Nie tylko była piękna, była też błyskotliwa i mądra. Kiedy zapytałem dlaczego udaje kogoś kim nie jest przed nieznajomymi odpowiedziała ze spokojem jedząc jogurt i pięknie wyglądając na mojej kanapie siędząc po turecku w koszuli:
- Jeśli będę udawać i ludzie mnie nie polubią takiej, to okej. Wiem, że w rzeczywistości jestem inna. Jeśli otworzę się przed nimi i okaże się, że mnie takiej nie akceptują nie będę mogła sobie z tym poradzić.