17 listopada 2009

W Szwecji urodziło się dziecko. Niby nic niezwykłego, tym bardziej, że dziecko nie urodziło się ani dziś, ani wczoraj, tylko trzy lata temu. Dziecko jest dziecko, ale to dziecko jest dziecko bez płci. Nie żartuje i nie pomyliłam się ani trochę.
Rodzice postanowili nie mówić dziecku o tym, kim jest. A raczej, jakiej jest płci, bo to kim jesteśmy niekoniecznie zależy od tego jakiej płci jesteśmy. Mamy w końcu równouprawnienie. Nie tylko dziecku nie powiedziano o jego płci, a całemu światu wokół niego, a nawet trochę dalej, bo w Polsce też nie znamy płci szkraba. Ale czy to na pewno jest dobry pomysł na wychowanie dziecka?
Dziecko ma mieć, według rodziców, pełną swobodę w wyborze tego kim chce być, bez żadnych zakorzenionych w najciemniejszych i najdalszych częściach swojego umysłu schematów działań.
Eksperyment na własnym dziecku ma chyba coś udowodnić światu, bo przecież gdyby nie, to sprawa nie byłaby nagłośniona, czy nie?
Tożsamość płciowa u człowieka, malutkiego człowieczka kształtuje się sama za pomocą odpowiedniej ilości hormonów. Biologiczna płeć zależy więc od tego, czy czujemy się dziewczynką czy chłopcem, nie zaś od tego czym sikamy.
Czyli co? Dzieciakowi nic nie zagraża? Nie zupełnie...
"Pewną rolę w procesie kształtowania się tożsamości płciowej odgrywają czynniki społeczne i kulturowe, ale nie są one w stanie radykalnie zmienić biologicznej determinacji, jeśli u danej jednostki jest ona wyraźna."
Mam nadzieję, że bobas da sobie radę ze sobą.

15 listopada 2009

Ptasia grypa.. tfu! świńska, stała się ostatnio bardzo modną, jeżeli mogę to tak nazwać, katastrofą.
Czy ja wiem, czy to jest katastrofa... Modna nasza apokalipsa.
Chyba tak, właśnie coś takiego się dzieje, straszą nas w mediach wszelkiego rodzaju: w radio, w tv, na łamach gazet i wszelakich portali internetowych (nawet u mnie na moim bloczku). Straszą nas ilością zachorowań, zgonów, (w piątek zmarł mężczyzna, na razie jedyna ofiara w Polsce) strasznością szczepionek, albo brakiem takich w kraju. Chcąc pochwalić się obszerną wiedzą na temat (że niby mam już dość, bo tyle przeczytałam na ten temat informacji, ze znam na pamięć liczbę zachorować na a/h1n1) wpisałam w google (dzięki ci Panie za Google!) ambitne hasło 'ilość zachorowań na świńską grypę w Polsce' i ku mojemu rozbawieniu, uciesze i nawet zdziwieniu zaproponowano mi, ażebym weszła na stronę poświęconą wyłącznie wirusowi a/h1n1.
Po dłuższym zastanowieniu załamałam ręce i siedziałam tak przez chwilę nie wiedząc co począć i co teraz ze sobą zrobić. Czy przestraszyć się naprawdę, czy śmiać się dalej, jak się śmieję? Chciałabym zauważyć, zanim jeszcze rozpiszę się na temat wszystkich strasznych rzeczy dotyczących świńskiej (co to w ogóle za nazwa?), że na grypę sezonową umiera więcej ludzi rocznie niż na tą pandemię świńskiej.
Zacznę od ptasiej grypy. Nie, tym razem się nie pomyliłam. Rok temu jeszcze wszyscy umierali z przerażenia przed tą właśnie odmianą grypy. Zabijano ptaki, wzywano służby specjalne do zdechłych skrzydlatych znalezionych na ulicy czy na dachu. A teraz? teraz nikt nie pamięta o niczym takim jak ptasia grypa, zapominamy o biednych ptaszkach, na rzecz świni, co nawet w niebo nie spojrzy.
Według ekspertów pandemia ma trwać około dwóch lat i przebiegać falami. Oceńcie to sami, mając w pamięci ptasie wariactwo.
Najbardziej z tych wszystkich pokręconych afer dotyczących świńskiej grypy podoba mi się informacja o każdym jednym nowym przypadku zachorowania i podawanie konkretnego miejsca, w którym znajduje się aktualnie zarażony. Dzisiaj się dowiedziałam, że świńska grypa zaatakowała Gorzów Wielkopolski. Kto wie, może jutro okaże się, że w Krakowie jest zarażonych troje ludzi... Trzeba będzie zwiewać. Najlepiej na Tahiti.
W szkole wychowawca poświęcił lekcję historii na rzecz ostrzeżenia nas, uczniów, przed wirusem i po to, ażeby przekazać nam informacje na temat tego, jak się zachowywać. Po przeczytaniu specjalnych zaleceń kogoś z góry nauczyciel powiedział, że nawet jeśli się lekko przeziębimy nie powinniśmy chodzić do szkoły. To może przerodzić się w coś poważniejszego, a nawet możemy, przez swój egoizm, zarazić innych. A kto wie, co z tego wyniknie... Nie chce tutaj żalić się na temat tego, jak reagują nauczyciele na jakąkolwiek nieobecność w szkole ucznia, chociażby umierał. Podejrzenie a/h1n1 powinno chyba załatwić sprawę, prawda?

Nie wiem sama co o tym myśleć. Nie widzę realnego zagrożenia, nie widzę też powodu, ażeby siać panikę wszem i wobec. Wszyscy wiemy, że media żyją z katastrof, nieszczęść i śmierci. Czasem samemu trzeba stworzyć sobie warunki do pracy. Dziennikarz też człowiek, chociaż czasem wydaje mi się, że media uważają nas, tych po drugiej stronie, za kompletnych idiotów, nie myślących bez nich. Ale o tym kiedy indziej ;)

12 listopada 2009

Biorąc pod uwagę to, jak wszystko mi wisi ostatnio, zdaje mi się, że ja naprawdę nie powinnam dorastać. A co gorsza im dobitniej sobie to uświadamiam, tym bliżej do tej śmiesznej dorosłości. Nie chce, naprawdę nie chcę.
Mam nadzieję, że nigdy nie zechcę.

Gdyby wszyscy ludzie na ziemi pragnęli dorosnąć tak mocno jak ja... mielibyśmy w dużej mierze do czynienia z anarchią, ale tą taką niedobrą, niedopracowaną i zdecydowanie nie utopijną, a katastrofalną w skutkach.

Może powinnam zostać politykiem?
Mama mi powiedziała, że cieszyłaby się, gdybym została prezydentem...