Kiedy w środku nocy cichcem uciekałam z kawalerki jakiegoś nieznanego mi zupełnie Mirka i łapałam taksówkę przypomniałam sobie, że nie założyłam stanika. No szlag by to trafił. Mój najlepszy, randkowy poszukiwacz miłości. Żaden się mu jeszcze nie oparł. Może lepiej, niech tam leży. Niech leży i mu przypomina o mnie od czasu do czasu.
Zapaliłam papierosa. Na ulicach było pusto, co mnie nie dziwiło, bo kto o trzeciej nad ranem wałęsał by się po ulicach i chodnikach kompletnie oblodzonych. Wszędzie leżał śnieg, który odbijał światło lamp ulicznych. Było nieziemsko ślisko, a taksówka poruszała się żółwim tempem w stronę mojego mieszkania w kamienicy przy ulicy Chłodnej 6. Przynajmniej było ciepło.
Nie potrafię spać po stosunku z przypadkowym mężczyzną. Właściwie nie jestem pewna, czy kiedykolwiek przy kimś zasnęłam... Siedziałam w pustym, ciemnym mieszkaniu i paliłam papierosy. Papieros za papierosem przy smutnych kawałkach jazzowych. Wszędzie było cicho. Psy nie szczekały, nie było słychać samochodów ani żadnych innych odgłosów ulicy. Wino nie pomagało w przełknięciu kolejnej porażki. Zazwyczaj pomagało, dzisiaj straciłam już wszelką nadzieję na odrobinę miłości. Chociaż motylki w brzuchu. Proszę, dajcie mi motylki w brzuchu, miłość od pierwszego wejrzenia, najwspanialsze z uczuć, kiedy przed każdym spotkaniem trzęsą się ręce i serce staje! Dajcie mi odrobinę zachwytu rozmową, niech nie potrafię jeść długimi dniami, nich nie śpię z myślą o ukochanym, niech życie moje kręci się dookoła jednego człowieka, którego pokocham na zabój, na zawsze, najmocniej, który będzie dla mnie światem. Dajcie mi miłość, która doprowadzi mnie do szaleństwa, będzie mnie mobilizować, zachwycać, podniecać i spalać żywym ogniem. Niech cierpię i kocham, niech kocham cierpiąc. Niech umieram z myślą, że to życie moje miało jednak jakiś sens.
Zamiast tego wszystkiego, o czym marzę, dostaję codziennie innego, spoconego mężczyznę, którego najromantyczniejsze słowa brzmią: mała, byłaś zajebista.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz